Blog
Meksyk: ogromny spadek liczby morderstw za sprawą kaplic adoracji Najświętszego Sakramentu
Wzrost liczby kaplic adoracji w Meksyku przyczynił się do zdumiewającego spadku poziomu przestępstw. Zmiana jest szczególnie znacząca w Ciudad Juárez, jednym z najbezpieczniejszych miast w Meksyku, gdzie w ciągu pięciu lat – od roku 2010 do 2015 – liczba zabójstw spadła z ponad 3,7 tys. do tylko 256.
Ksiądz Patricio Hilemen przypisuje ten spadek wzrostowi adoracji eucharystycznych. Duchowny wyznaczony do ustanowienia kaplic adoracji w Ameryce Łacińskiej zauważył, że „kiedy parafia dzień i noc wielbi Pana Boga, miasto ulega przemianie”.
W wywiadzie udzielonym argentyńskiej radiostacji katolickiej w roku 2013 ks. Hileman zauważył, że „w tamtym czasie ginęło codziennie 40 osób, gdyż grupy handlarzy narkotyków walczyły z miastem, by szmuglować narkotyki do Stanów Zjednoczonych”.
W latach 2008-2010 Ciudad Juárez znajdowało się na liście jednych z najniebezpieczniejszych miast na świecie, ale obecnie – w roku 2017 – jest bezpieczniejsze niż kilka miast amerykańskich, włączając w to Baltimore i Nowy Orlean.
– Juárez dużo wycierpiało i doświadczyło dużo bólu. Ale miasto wraca do życia: jest symbolem tego, co można zrobić. Nie ma innego miejsca na świecie, które by zdołało tak szybko się poprawić – skomentował sprawę Jorge Gonzalez Nicholas, prokurator z Ciudad Juárez.
Po otwarciu pierwszej kaplicy w Ciudad Juárez w roku 2013 liczba zabójstw spadła tak radykalnie, że ludzie mówili o tym ks. Hilemanowi.
– Proszę księdza, odkąd kaplica została otwarta nikt w Ciudad Juárez nie umarł; upłynęły dwa miesiące i nikt nie umarł – powiedział księdzu Hilemanowi pewien duchowny.
– Stworzyliśmy w ciągu roku 10 kaplic – wyjaśniał ks. Hileman.
W lutym 2016 roku papież Franciszek odwiedził uprzednio nękane przez przemoc miasto i w czasie wystąpienia wygłoszonego w miejscowym więzieniu powiedział: Prośmy razem naszego Pana o dar rozmowy, dar łez, prośmy Go, by dał nam otwarte serca, jak mieszkańcom Niniwy, otwarte na Jego wołanie, które słychać z ust niezliczonych cierpiących mężczyzn i kobiet. Nigdy więcej śmierci! Nigdy więcej wyzysku! Zawsze jest czas na zmianę, zawsze jest wyjście i zawsze sposobność; zawsze jest czas, by błagać o miłosierdzie Boże.
Adoracja eucharystyczna od dawna była postrzegana jako sposób zbliżenia się do Jezusa Chrystusa i święci, papieże oraz doktorzy Kościoła od wieków ją zalecali. Papież emeryt Benedykt XVI powiedział kiedyś: W świecie, w którym jest tak dużo hałasu, tak wiele konsternacji, istnieje potrzeba milczącej adoracji Jezusa ukrytego w Hostii. Bądźcie wytrwali w modlitwie adoracyjnej i nauczajcie jej wiernych. Jest ona źródłem pocieszenia i światła, szczególnie dla tych, którzy cierpią.
Z kolei papież św. Jan Paweł II zauważył: W tym sakramencie miłości czeka na nas Jezus Chrystus. Bądźmy hojni w udzielaniu swojego czasu Jezusowi w adoracji, kontemplując go w wierze, gotowi zadośćuczynić za nasze własne grzechy, duże i małe oraz za wykroczenia świata.
W ciągu historii Kościoła święci wykazywali ogromne nabożeństwo dla Najświętszego Sakramentu, które wyrażało się adoracją eucharystyczną i częstym nawiedzaniem tabernakulum.
Św. Gabriel Possenti, członek zakonu pasjonistów, powiedział: Więcej jest słodyczy w jednej godzinie modlitwy przez Jezusem w Najświętszym Sakramencie niż we wszystkich zatłoczonych teatrach, olśniewających salonach, przyprawiających o zawrót głowy rozrywkach i spotkaniach towarzyskich świata.
Wielki włoski święty Jan Bosko, który zajmował się trudną młodzieżą, mówił z kolei: Szukajcie często ucieczki u stóp Jezusa. Moi drodzy, nawiedzanie Najświętszego Sakramentu jest niezwykle niezbędnym sposobem zwalczania diabła. Zatem często odwiedzajcie Jezusa, a diabeł nie odniesie nad wami zwycięstwa.
Stefan Farrar
źródło: ChurchMilitant.com
tłum. Jan J. Franczak
http://www.pch24.pl/meksyk–ogromny-spadek-liczby-morderstw-za-sprawa-kaplic-adoracji-najswietszego-sakramentu,49059,i.html
Adorować Boga sercem
Wiara nie jest celem samym w sobie. Przeciwnie, jest wprawdzie bardzo cennym, ale jednak środkiem do Boga.
Dzięki niej człowiek poznaje swego Stwórcę, czci Go, adoruje, coraz bardziej kocha, by w końcu połączyć się z Nim na wieczność. Święty Ignacy Loyola ujął w sposób lapidarny istotę powołania człowieka na ziemi: Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją (Ćd, 23). Nowy katechizm wśród środków do tego celu wskazuje: adorację, modlitwę, ofiarę i śluby.
Adoracja jest najważniejsza, gdyż pozwala przenieść wzrok z siebie na Boga. Uznać Go za prawdziwego Pana naszego życia, uwielbiać i wychwalać, troszczyć się, by był poznawany i kochany przez ludzi. Adoracja jest czasem intymnego spotkania z Trójcą Świętą: z Bogiem Ojcem, Jezusem Chrystusem i Duchem Świętym. Poznanie Boga i siebie byłoby o wiele głębsze, gdybyśmy nauczyli się częściej zaglądać do kościoła i zatrzymywać na chwilę adoracji, zwłaszcza w sytuacjach zagubienia, samotności, bezradności, problemów. Zwykle w trudnych doświadczeniach szukamy pocieszenia u ludzi, przyjaciół czy bliskich nam osób albo uciekamy w rozrywki: alkohol, telewizję, świat wirtualny. Zapominamy, że żaden człowiek do końca nie uśmierzy bólu ani nie rozwiąże problemów. Natomiast w czasie adoracji Jezus daje łaskę, siłę oraz pociechę w trudach i zagubieniu.
Trwanie w obecności Jezusa zbliża do ludzi. Miłość do ludzi staje się wtedy głębsza, bardziej świadoma, trwała, gdyż opiera się na źródle prawdziwej i absolutnej miłości – na Bogu. Adoracja nie izoluje od ludzi, od świata, nawet od zła. W takiej sytuacji byłaby kolejną formą ucieczki. Przeciwnie, adoracja wychodzi od Boga i prowadzi do realności świata, do ludzi, problemów, cierpienia, zła i pomaga na nie patrzeć w innym świetle – odnowionym sercem i umysłem.
Adoracja jest również wewnętrzną siłą, która wnosi pokój i harmonię, daje nadzieję, rozpala miłość, pozwala głosić Boga sercem. Sprawia, że codzienne życie staje się stopniowo bardziej zorganizowane, uporządkowane i sensowniejsze; doświadczamy dotyku Jezusa i powolnej przemiany serca. Przykładem może być piękne świadectwo zamieszczone w Internecie: Adoracja była i jest dla mnie wyzwaniem. Jednocześnie tylko podczas adoracji czuję wystarczająco mocno dotyk Chrystusa, by zmienić siebie. I to zmienianie siebie powoduje, że adoracja jest dla mnie wyzwaniem. Trudno mi jest rozstać się choćby tylko z kawałeczkiem mojej pychy, takie rozstanie boli. A jednocześnie dotyk Chrystusa koi.
Wyrazem adoracji Boga jest modlitwa. Tertulian podkreśla jej nieograniczone wprost możliwości: zmywa winy, odpędza pokusy, wstrzymuje prześladowania, pociesza małodusznych, daje natchnienie wspaniałomyślnym, prowadzi pielgrzymujących, ucisza fale wód, łotrów wprawia w zdumienie, karmi ubogich, kieruje bogaczami, podnosi upadłych, upadających podtrzymuje, stojących broni od upadku. Dlatego modli się niebo i ziemia, aniołowie i stworzenia, nawet i ptaki powstające ze snu wznoszą się ku niebu i rozkładając na krzyż skrzydła zamiast rąk, mówią coś, co wydaje się modlitwą.
Trzy zasadnicze formy modlitwy oddają trafnie ludzką zależność od Boga. Modlitwa uwielbienia i dziękczynienia wskazuje, że jedynie Bóg jest godny największej chwały i czci. On jest źródłem wszelkiego dobra i miłości. Przykład takiej modlitwy pozostawiła nam Niepokalana Maryja. W swoim Magnificat uwielbia Ona Boga za wielkie rzeczy, które uczynił Jej i światu (Łk 1, 46-55). Wysławia Boga, który jest wszechmocny, święty, miłosierny, sprawiedliwy, dobry i niepojęty. Magnificat Maryi jest równocześnie radosnym dziękczynieniem, wynikającym z tego, że Bóg uczynił Jej wielkie rzeczy (Łk 1, 49). Uwielbienie i wdzięczność stanowiły treść modlitwy nawet Syna Bożego.
Drugą formą jest modlitwa wstawiennicza. Pozwala ona rozszerzyć własne, często skurczone, serce. Skierować wzrok na potrzeby innych. Zobaczyć, że nikt z nas nie jest pępkiem świata. Modlitwa za innych jest znakiem miłości bliźniego. Są sytuacje, w których mimo największych zaangażowań i wysiłków nie jesteśmy w stanie pomóc innym. Sytuacje te uczą pokory, uświadamiają, że nie jesteśmy zbawicielami. Czasem jednak trzeba długo i cierpliwie prosić, wołać, wstawiać się, aby “zostać wysłuchanym”. Świadectwem jest Kananejka, która mimo złego potraktowania i odrzucenia przez Jezusa prosi ufnie i nieprzerwanie, dopóki nie osiągnie celu, uzdrowienia córki (Mt 15, 21-28). Innym przykładem jest uboga wdowa, której niesprawiedliwy sędzia nie chciał bronić; nie przestaje ona nalegać, wierząc, że jeśli nawet sędzia nie wzruszy się jej ubóstwem, to wysłucha ją z powodu jej natarczywości (Łk 18, 1-8); czy natrętny przyjaciel, który idzie w nocy do przyjaciela i prosi o chleb (Łk 11, 9-13). Albo sam Jezus proszący za uczniów i Kościół (J 17). Modlitwa wstawiennicza pobudza empatię i wyzwala solidarność z cierpiącymi i potrzebującymi. Sprawia, że ich problemy stają się naszymi. Nie tylko wyzwalają emocje (być może w wygodnym pokoju przed telewizorem), ale i motywują do działania.
Trzeci rodzaj modlitwy może pozornie wydawać się zbyt egoistyczny. Chodzi tu o modlitwę błagalną za siebie. Czasami rezygnujemy z niej całkowicie albo “nie chcemy naprzykrzać się Panu Bogu” i “zawracać Mu głowy” swoimi problemami. W rzeczywistości rozmijamy się z nauczaniem Jezusa, który zachęcał: O cokolwiek byście prosili Ojca, da wam w imię moje. Do tej pory o nic nie prosiliście w imię moje: Proście, a otrzymacie, aby radość wasza była pełna (J 16, 23-24). W “najpopularniejszej” modlitwie Ojcze nasz Jezus zachęca również do prośby. Bóg Ojciec dobrze zna nasze potrzeby, a jednak Jezus nalega, by prosić. Prosząc, uświadamiamy sobie własne pragnienia, potrzeby, zależność od Boga i stajemy się bardziej pokorni. Jesteśmy wtedy jak dzieci, które ufają swoim rodzicom i potrafią w naturalny sposób prosić i przyjmować dary. A rodzice przecież cieszą się, gdy dzieci proszą. Nawet ciągle o to samo.
Wyrazem czci i służby Bogu jest ofiara. Święty Paweł zachęca i prosi Rzymian, aby dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną (Rz 12, 1). Ofiara duchowa polega na oddaniu siebie, swego serca, całej osoby Bogu, na dobre i złe. Jak Maryja w Nazarecie (por. Łk 1, 38). Nie chodzi więc o słowa, ale o czyny. Zresztą Pan Bóg wprost odcinał się od pięknych słów, które nie znajdują pokrycia w życiu. Podkreślał, że chce raczej miłosierdzia i miłości niż całopaleń i ofiar (por. Oz 6, 6). Najpiękniejszą ofiarą jest czyste, skruszone serce. Moją ofiarą, Boże, duch skruszony, nie gardzisz, Boże, sercem pokornym i skruszonym (Ps 51, 19).
Na zakończenie Ćwiczeń duchownych święty Ignacy proponuje jej uczestnikom modlitwę ofiarowania: Zabierz Panie i przyjmij całą moją wolność, pamięć moją, mój rozum i całą moją wolę, wszystko, co mam i co posiadam. Ty mi to Panie dałeś, Tobie to zwracam. Wszystko jest Twoje. Rozporządzaj tym według Twojej woli. Daj mi tylko miłość Twoją i łaskę, a to mi wystarczy (Ćd, 234). Modlitwa ta wyraża zgodę na wolę Bożą. Bóg jest dawcą i Panem wszelkich darów i wartości. Może nimi rozporządzać według własnego uznania.
W czasie rekolekcji ignacjańskich rozmawiam z rekolektantami o modlitwie ofiarowania. Czasem słyszę lęki i obawy. Czy mogę Bogu całkowicie zawierzyć? Oddać bezwarunkowo wszystko i siebie? A co, jeśli zechce sprawdzić autentyczność moich słów i potraktuje je dosłownie? Oczywiście, nie można wykluczyć takiej sytuacji. Świadczy o tym przykład jednego ze starszych hiszpańskich jezuitów. Cierpiał on na amnezję i w sposób humorystyczny tłumaczył współbraciom tę przypadłość: Całe życie modliłem się: zabierz Panie pamięć moją. I zabrał, zabrał, zabrał… W rzeczywistości bezwarunkowe oddanie się Bogu prowadzi do wolności. Uwalania od nadmiernych napięć, niepokojów, stresów. Daje odwagę i pewność. Przecież wszystko jest w rękach dobrego Boga, a On chce jedynie ludzkiego szczęścia.
Wzorem każdej ofiary jest dar Syna Bożego. Najdoskonalsza ofiara z siebie, którą złożył On na krzyżu, z miłości do Ojca i do człowieka. Chrystus bowiem umarł za nas, jako za grzeszników, w oznaczonym czasie, gdyśmy [jeszcze] byli bezsilni. A [nawet] za człowieka sprawiedliwego podejmuje się ktoś umrzeć tylko z największą trudnością. Chociaż może jeszcze za człowieka życzliwego odważyłby się ktoś ponieść śmierć. Bóg zaś okazuje nam swoją miłość [właśnie] przez to, że Chrystus umarł za nas, gdyśmy byli jeszcze grzesznikami (Rz 5, 6-8). Ofiara Jezusa była konsekwencją miłości świadomej, bezwarunkowej i do końca (J 13, 1). Taki wymiar winna mieć nasza ludzka ofiara. Nie chodzi w niej o wypełnianie obowiązku, pewnych świadczeń, aby Bóg był zadowolony, ale o praktykowanie miłości Boga, bliźnich i siebie.
Wyrazem ofiary składanej Bogu są przyrzeczenia i śluby. Przyrzeczenia wiążą się z ważnymi sakramentalnymi wydarzeniami życia duchowego. U początku życia w sakramencie chrztu czynią to rodzice i chrzestni. Zobowiązują się w ten sposób do troski o kształtowanie wiary i rozwój życia duchowego małego jeszcze dziecka. Świadomym aktem jest już bierzmowanie. Wówczas młody człowiek potwierdza przed Kościołem swój wybór Boga i wiary; otrzymuje moc Ducha Świętego i Jego dary, by świadomie kształtować relacje przyjaźni z Bogiem. Z przyrzeczeniami wiąże się również wybór drogi życiowej. Zarówno małżeństwo, jak i kapłaństwo są dogłębnym oddaniem siebie drugiej osobie. W sakramencie małżeństwa wierność, miłość i dozgonność przyrzeka się małżonkowi, w sakramencie kapłaństwa samemu Chrystusowi. Prócz tych dalekosiężnych i brzemiennych w skutki przyrzeczeń istnieją również zwyczajne, codzienne, ale również ważne i wpływające na całokształt relacji z Bogiem. Przyrzeczenia takie wyrażają się na przykład w dobrych uczynkach, różnych formach ascezy, modlitwy, pielgrzymek. Im mniej kryją w sobie motywacji egoistycznych, tym bardziej są cenne i miłe w oczach Bożych.
Jako szczególną ofiarę należy wyodrębnić rady ewangeliczne, czyli śluby: czystości, ubóstwa i posłuszeństwa. Poprzez nie osoba, która oddaje siebie Bogu, rezygnuje w sposób świadomy i wolny z niektórych “światowych przyjemności”. Ślub czystości wiąże się z rezygnacją z życia małżeńskiego i wyborem samotności; w ten sposób zbliża do miłości bezinteresownej oraz lepiej pomaga zrozumieć osoby samotne, cierpiące, zagubione w życiu. Ślub ubóstwa jest rezygnacją z nadmiernej konsumpcji i posiadania; pozwala prowadzić prosty, ewangeliczny tryb życia, solidaryzować się z ludźmi prawdziwie ubogimi, pomagać im i kontestować daleki od miłosierdzia i sprawiedliwości współczesny świat. Ślub posłuszeństwa dotyczy rezygnacji z pełnej wolności. Dzięki niemu osoba zakonna jest bardziej otwarta, mobilna, dyspozycyjna; zamiast siebie szuka przede wszystkim woli Bożej, którą odczytuje w decyzjach przełożonych. Śluby prowadzą do większej otwartości na Boga, a w Nim na drugiego człowieka. Kształtują człowieka dojrzałego, świadomego, odpowiedzialnego, dającego pogodne świadectwo miłości, prostoty i życia na co dzień wolą Bożą.
http://m.deon.pl/religia/duchowosc-i-wiara/zycie-i-wiara/art,1695,adorowac-boga-sercem.html
Gaudete et Exsultete: o pokoju
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi”.
87. Błogosławieństwo to skłania nas do pomyślenia o wielu powtarzających się sytuacjach konfliktowych. Bardzo często zdarza się nam, że jesteśmy przyczyną konfliktów lub przynajmniej nieporozumień. Na przykład, gdy słyszę coś od kogoś i idę do drugiego, by mu o tym powiedzieć, a nawet tworzę drugą wersję, nieco szerszą, i ją rozpowszechniam. A jeśli wyrządzi ona więcej szkody, to wydaje mi się, że sprawia mi to więcej satysfakcji. Świat plotek, tworzony przez ludzi krytykujących i niszczących, nie buduje pokoju. Ci ludzie są raczej wrogami pokoju i w żaden sposób nie są błogosławieni[73].
88. Ludzie wprowadzający pokój są źródłem pokoju, budują pokój i przyjaźń społeczną. Tym, którzy wszędzie wprowadzają pokój, Jezus składa piękną obietnicę: „będą nazwani synami Bożymi” (Mt 5, 9). Prosił On uczniów, aby, wchodząc do jakiegoś domu, mówili: „Pokój temu domowi!” (Łk 10, 5). Słowo Boże zachęca każdego wierzącego, by dążył do pokoju razem z innymi (por. 2Tm 2, 22), bo „Owoc sprawiedliwości sieją w pokoju ci, którzy zaprowadzają pokój” (Jk 3, 18). A jeśli w jakimś przypadku w naszej wspólnocie mamy wątpliwości co do tego, co należy czynić, „starajmy się o to, co służy sprawie pokoju” (Rz 14, 19), ponieważ jedność jest ważniejsza od konfliktu[74].
89. Niełatwo jest budować ten ewangeliczny pokój, który nikogo nie wyklucza, ale włącza także tych, którzy są nieco dziwni, trudni i skomplikowani, tych, którzy wymagają uwagi, tych, którzy są inni, tych, którzy są bardzo obciążeni życiem, mają inne zainteresowania. Jest to trudne i wymaga wielkiej otwartości umysłu i serca, ponieważ nie jest to „budowanie zgody «przy biurku» lub kruchego pokoju jedynie dla uprzywilejowanej mniejszości”[75] ani też „projekt przygotowany przez niewielu i adresowany do niewielu”[76]. Nie usiłuje też pomijać lub ukrywać konfliktów, ale raczej „przyjąć konflikt, rozwiązać go i przemienić w ogniwo nowego procesu”[77]. Chodzi o to, by być budowniczymi pokoju, ponieważ budowanie pokoju jest sztuką wymagającą pogody ducha, kreatywności, wrażliwości i umiejętności. Rozsiewanie pokoju wokół nas jest świętością.
W Rzymie, u Św. Piotra, dnia 19 marca 2018 roku, w Uroczystość św. Józefa, w szóstym roku mego Pontyfikatu.
Bogusław Olszonowicz – Gwiazda w koronie Maryi w sanktuarium w Oziornoje w Kazachstanie
Notatki z podróży…
Od 1 do 3 lipca, pod przewodnictwem Przewodniczącego Konferencji Biskupów Katolickich Kazachstanu arcybiskupa Tomasza Pety odbył się Kongres Maryjny pod hasłem: „Od Serca Maryi do Serca Chrystusa”. Piątkowa inauguracja Kongresu, z udziałem ambasadora RP w Kazachstanie Jacka Kluczkowskiego, odbyła się w kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa w Pietropawłowsku.
Tematem przewodnim rozważań i prelekcji był kult Najświętszego Serca Jezusa. Tu swoje prelekcje wygłosili Ojcowie Redemptoryści, którzy prowadzą w tym mieście opiekę duszpasterską nad wiernymi. To, co można było zauważyć podczas spotkań, prelekcji i dyskusji, to ścisła więź pomiędzy duszpasterzami i wiernymi, a jednocześnie szczera troska kapłanów o Kościół katolicki, który w warunkach Kazachstanu nie jest przecież wiodący. Religią narodową jest islam. Tak więc na ogólną liczbę nieco ponad 12 mln. mieszkańców, zaledwie 100 tys. to chrześcijanie (katolicy, prawosławni i luteranie).
Od soboty Kongres kontynuował swoje spotkania formacyjne we wsi położonej wgłębi stepu, o nazwie Oziernoje. Tu wyjątkowej czci doznaje Matka Najświętsza i tutaj mieści się sanktuarium Matki Bożej Królowej Pokoju. Jest to miejsce naznaczone niezwykłym wydarzeniem. Na ten środkowo-azjatycki, kazachski step w roku 1936 wywieziono z ukraińskiej Tarnorudy dużą liczbę Polaków. Najpierw przewiezieni zostali w bydlęcych wagonach do odległej od dzisiejszego Oziornego o 40 km stacji kolejowej, zaś na miejsce przewieziono zesłańców ciężarówkami. Niewielu z nich do dziś żyje, ale w pamięci mieszkańców zostało m.in. i to, że oprócz trawy nie było w tej okolicy nawet drzew. W ziemię wbito pal z tabliczką, na której napisano jakiś numer i zakomunikowano, że tak nazywa się ich „nowa ojczyna”. Nie mając kapłana w codzienność życia wtopiona była modlitwa różańcowa. Widok trzymanego w dłoni różańca był znakiem pamięci o Bogu, Ojczyźnie i Honorze. W tej syberyjskiej rzeczywistości modlitwa ta wypełniała tęsknotę za życiem sakramentalnym. Jedna ze starszych mieszkanek Oziornego przyznaje, że: Trzymać w ręku różaniec, to tak, jakby trzymało się za rękę Matkę Bożą.
Z trudem zesłańcy zagospodarowywali tą ziemię, gdzie latem panują kilkudziesięciostopniowe upały, a zimą temperatura dochodzi do minus czterdziestu stopni. Początkowo ludzie mieszkali w ziemiankach, później budowano skromne chaty. Jakoś udawało się zdobywać żywność, nie mniej choroby dziesiątkowały ludzi. Praktycznie nie było dnia – jak wspominają tutejsi – aby kogoś nie odprowadzano na cmentarz i dlatego dziś, choć wieś jest niewielka, za to cmentarz nieproporcjonalnie do liczby mieszkańców duży. Kiedy w roku 1941 wybuchła wojna radziecko-hitlerowska, do wsi weszli żołnierze radzieccy i na tzw. przednówku zarekwirowano całą żywność. Kiedy widmo głodu stało się oczywistością, szturm modlitewny był jeszcze bardziej gorliwy. Wszyscy wierzą, że to właśnie ta modlitwa sprawiła, że zdarzyła się rzecz, która nigdy wcześniej nie miała miejsca. Niespodziewanie nastąpiły roztopy i tuż za wsią spływająca woda utworzyła ogromne jezioro, w którym pojawiła się tak duża ilość ryb, że dzięki nim czas głodu przeżyli zarówno mieszkańcy tej, jak i okolicznych miejscowości. Nawet z sąsiednich kołchozów przyjeżdżano ciężarówkami i odławiano sieciami ryby. Dla wszystkich starczyło… Od tego jeziora wieś otrzymała nazwę Oziornoje.
Podczas tegorocznego Kongresu Maryjne tą historię przypomniał uczestnikom arcybiskup Tomasz Peta. Powiedział także, iż miał możliwość opowiedzieć ją Ojcu Świętemu Janowi Pawłowi II, a kiedy Papież przyjechał później z wizytą apostolską do Kazachstanu, podczas spotkania z wiernymi w stolicy kraju, w Astanie, nieoczekiwanie powiedział, że choć osobiście nie może pojechać do Oziornego, to sercem pielgrzymuje do tego wyjątkowego sanktuarium maryjnego.
Wyjątkowymi gośćmi Kongresu Maryjnego w Kazachstanie byli przedstawiciele Stowarzyszenia „Communita della Pace” Piotr Ciołkiewicz i Mariusz Drapikowski. Przybliżyli oni słuchaczom ideę rozpowszechnienia adoracji Najświętszego Sakramentu i modlitwy o pokój w ludzkich sercach i na całym świecie. Z nieukrywanym zainteresowaniem wsłuchiwali się w słowa Piotra Ciołkiewicza, który powiedział m.in.: – Pierwszym takim miejscem, do którego wykonana została nastawa ołtarzowa wraz z monstrancją do adoracji Chrystusa Eucharystycznego był wykonany w pracowni gdańskiego artysty Mariusza Drapikowskiego „Tryptyk Jerozolimski”, przeznaczony do Czwartej Stacji Drogi Krzyżowej w Jerozolimie. Wspomniał on także o tym, że kontynuowana jest idea utworzenia na całym świecie dwunastu miejsc modlitwy Wieczystej Adoracji w intencji pokoju, gdyż – jak podkreślił – prawdziwy pokój można uzyskać modlitwą, a nie walką. Powiedział także, iż jest to również próba odpowiedzi na orędzie Matki Bożej, w którym wzywa ludzi do rozmiłowania się w Przenajświętszym Sakramencie Ołtarza, ponieważ kiedy adorować będziemy Jezusa, będziemy zjednoczeni z całym światem. – Z jakich miejsc będzie składała się ta Korona, to zostawiamy Opatrzności Bożej, dziś już wiadomo, że kolejnym będzie sanktuarium w Oziernoje – zakończył.
Mariusz Drapikowski – twórca wielu znaczących dzieł sakralnych, m.in. szat bursztynowo-brylantowej i tzw. Niebiańskiej dla Ikony Matki Bożej Częstochowskiej na Jasnej Górze – przybliżył symbolikę, jaka zawarta jest wymiarze plastycznym projektu ołtarza i monstrancji. – Monstrancji – podkreślił – która wyobraża Maryję tuląca do swojego serca Jezusa Eucharystycznego.
– Nie będzie to replika Tryptyku Jerozolimskiego – podkreślił gdański artysta – gdyż będzie on pentaptykiem zawierającym symbolikę teologii Bożego Miłosierdzia od Abrahama do czasów błogosławionego Jana Pawła II.
Niedziela 3 lipca była dniem kończącym Kongres Maryjny w Kazachstanie. Przed rozpoczęciem uroczystej Mszy świętej z udziałem wszystkich biskupów Kazachstanu w obecności Nuncjusza Apostolskiego arcybiskupa Miguel Maury Buendia’ego, z kościoła przeniesiona została procesjonalnie figura Matki Bożej Królowej Pokoju, trzymającej głównych dłoni różaniec. Zanim rozpoczęła się Msza święta odbyła się krótka rozmowa przedstawicieli Stowarzyszenia „Communita Regina dela Pace” z Nuncjuszem Apostolskim. Również i on został poinformowany z inicjatywą budowy ołtarza adoracji i jego projektem. Mariusz Drapikowski wyjaśniał symbolikę poszczególnych detali. Arcybiskup Miguel Maury Buendia nie ukrywał podziwu dla inicjatywy Polaków i błogosławiąc wyraził aprobatę dla wszelkich działań, które pomogą w realizacji tego dzieła. Po tym spotkaniu rozpoczęła się Msza święta, która sprawowan była przy usytuowanym nieopodal kościoła w Oziernoje ołtarzu polowym. Również oryginalny był kształt tego ołtarza, który przypominał kazachską jurtę. Wierni zgromadzeni na skraju wielkiego stepu w skupieniu uczestniczyli w Eucharystii. Na zakończenie Mszy świętej, którą wraz z arcybiskupem Tomaszem Petą koncelebrowanej m.in. biskup Janusz Kaleta z diecezji Almaty i nowomianowany biskup Jose Luis Mumbela. Ksiądz Arcybiskup uroczyście odczytał Akt Zawierzenia Kazachstanu i Środkowej Azji Matce Bożej Królowej Pokoju, a także dekret ustanawiający Oziernoje narodowym sanktuarium maryjnym.
Źródło: “Na rozstajach” – gazeta parafii Opatrzności Bożej w Gdańsku (lipiec-sierpień 2011)
http://www.opatrznosc.gda.pl/wp-content/uploads/2012/03/Lipiec2011.pdf
SIOSTRY SŁUŻEBNICZKI MARYI W OZIORNOJE.
Oziornoje mała wioska na północy Kazachstanu, licząca około 600 mieszkańców. Większość z nich to Polacy deportowani z Ukrainy w 1936 roku.
Przewiezieni w bydlęcych wagonach i wyrzuceni na step, gdzie panuje długa syberyjska zima, pozbawieni dachu nad głową. Przez wiele lat prześladowani za wiarę, traktowani jak niewolnicy, bez możliwości opuszczenia swojej miejscowości (od 1936-56r.).
Choć nie było kościołów ani kapłanów a za znalezioną ikonę czy różaniec groziło więzienie, ludzie nocą w ukryciu przy zasłoniętych oknach spotykali się na modlitwę różańcową. To ona podtrzymywała ich wiarę i nadzieję. W czasie wojny cierpieli głód ale Matka Boża nie zapomniała o swoich dzieciach i gdy trudności doszły do zenitu a głód dziesiątkował ludzi we wszystkich miejscowościach , wtedy Maryja wyprosiła cud. Jak pamiętają najstarsi mieszkańcy wioski- na Święto Zwiastowania NMP w 1941 roku wypełniło się dawno wyschnięte jezioro wodą. Było jej tak dużo, że podchodziła pod pierwsze chaty wioski. W krótkim czasie w jeziorze pojawiło się mnóstwo ryb, które były ratunkiem dla mieszkańców Oziornoje oraz okolicznych wiosek i miast. Dzięki rybom z jeziora, wiele ludzi zostało uratowanych od śmierci głodowej.
Właśnie do mieszkańców tej wioski w 1990 roku Bóg w swojej Opatrzności przysłał kapłana z Polski ks. Tomasza Pete (pierwszy w historii Oziornoje proboszcz, a obecnie arcybiskup w Astanie) a cztery lata później w 1994 roku również z Polski przyjechały Siostry Służebniczki NPNMP (wielkopolskie) . 7 sierpnia 1994 roku siostry oficjalnie rozpoczęły swoją misyjną posługę w parafii Królowej Pokoju w Oziornoje. Data 7 sierpnia to nie przypadek. Jest to dzień śmierci błogosławionego Edmunda Bojanowskiego założyciela Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NPNMP, który całe swoje życie oddał na posługę polskiej wsi. Właśnie do takich wiejskich środowisk posyła tutaj siostry. Tym razem posyła je daleko, bo prawie pięć tysięcy kilometrów od generalnego domu w Luboniu. Praca i warunki życia są bardzo zbliżone do tych z przed sto pięćdziesięciu laty na wielkopolskiej ziemi, gdzie żył i działał błogosławiony Edmund i pierwsze służebniczki. Błogosławiony Edmund posyłał siostry do pracy w ochronkach wśród wiejskich dzieci, do opieki nad chorymi i do najuboższych. Pragnął aby przez tę posługę siostry ratowały wiejski lud z upadku moralnego, by uczyły wiary i poszanowania pracy.
W Kazachstanie przez wiele dziesiątek lat próbowano wyrwać Boga z ludzkich serc. Tylko niewielka grupa starszych ludzi w dziewięćdziesiątych latach zachowała wiarę. Ich dzieci i wnuki wychowywane w czasach komunizmu to obojętni religijnie lub niewierzący. Rozpowszechniło się pijaństwo, demoralizacja młodzieży, wynarodowienie. Do takich właśnie ludzi osiemnaście lat temu przyprowadził siostry błogosławiony Edmund, by kontynuować swój charyzmat. Bł. Edmund w swoim dzienniku, opisuje widok dziewcząt zrywających lilje na brzegu błotnistego jeziora. Tak wtedy to skomentował: „Jak z tych błotnistych wód wyrastają tak śnieżnej białości kwiaty, tak samo spośród tych zagrzęzłych w pijaństwo i demoralizacje wiosek, mogą wyrosnąć śnieżnej czystości, przepiękne dusze dzieci i młodzieży. Dzieci i młodzież garnąca się do kościoła poprzez posługę kapłanów i sióstr na kazachstańskiej ziemi jest tego przykładem. Już wśród nich wyrastają piękne i czyste dusze, które dla ludzi są wspaniałym przykładem prawdziwej przyjaźni z Jezusem. Pierwszą kandydatką, która w 1993 roku wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Maryi z Kazachstanu (z Szortandow) była obecna s.Wiera Zinkowska. Do Szortandow siostry przyjechały w 1990 roku na zaproszenie, przybyłego z Polski latem tegoż roku księdza proboszcza. Był to krótki dwu tygodniowy pobyt w okresie Bożego Narodzenia, który zaowocował i stał się znakiem, by siostry przyjechały tutaj na stałe. Tak też się stało, siódmego października 1993 roku rozpoczęły swoją misję w Czkałowie jako pierwsze zgromadzenie z poza granic Sowieckowo Sojuza. Obecnie z samego Oziornoje Pan powołał do Zgromadzenia Sióstr Służebniczek Maryi trzy dziewczęta, oprócz tego jedną Karmelitankę, jedną siostrę do Wspólnoty Błogosławieństw i jednego kapłana.
Nasza posługa w Oziornoje przybiera różne formy. Proste warunki życia oraz prostota ludu wiejskiego pozwalają siostrom być bardziej wiernymi charyzmatowi błogosławionego Edmunda.
Siostry swoją posługą obejmują dziesięć wiosek, które należą do parafii Królowej Pokoju w Oziornoje. Prowadzą katechezę wśród dzieci, młodzieży i dorosłych. Prostej podstawowej katechezy potrzebują dorośli, którzy często rozpoczynają od przygotowań do chrztu. Mimo trudnych warunków atmosferycznych i strasznych dróg, które gdy jest możliwość to się pomija wybierając po prostu wyjeżdżoną drogę przez step, życie w parafii płynie. Siostry wraz z kapłanem jadą też na Mszę św. na poszczególne wioski, gdzie przygotowują ludzi do pełnego przeżycia Liturgii Eucharystycznej przez śpiew i czynny udział świeckich. Bywa, że na modlitwę, czy katechezę zbierze się tylko kilka osób, ale jak powiedział Pan Jezus: „Gdzie dwaj albo trzej zgromadzonych jest w imię moje tam Ja jestem pośród nich”.
W pierwszych latach siostry, by zebrać ludzi wierzących na wioskach i mieć z nimi bezpośredni kontakt, wyjeżdżały na cztero czy pięciodniowe misje w poszczególne punkty. Mieszkając w domach u ludzi poznawali się wzajemnie. W kapliczkach zbierały dzieci, młodzież i dorosłych, by wspólnie się modlić, przeprowadzić katechezę a nawet zobaczyć dobry film. W wolnych chwilach odwiedzały domy i ziemljanki starszych i chorych modląc się razem z nimi, niosły też pomoc w postaci lekarstw, które w tym czacie trudno było ludziom zdobyć. Wielu obserwując z boku takie przyjazdy sióstr, i ich życie zaczęło się zastanawiać nad istnieniem Boga, którego często nie znali. Czasem przyznawali się do tego wyznając: Chyba Pan Bóg jest skoro siostry nie boją się Kazachstanu i nie patrząc na burany i mróz przyjeżdżają do nas.
Obecnie katecheza prowadzona jest systematycznie na wioskach. Siostry co tydzień jeżdżą na poszczególne wioski. Latem na cały tydzień wyjeżdżają na każdą wioskę, by tak jak na początku żyć pośród ludu zbierając dzieci i młodzież przeprowadzając z nimi tzw. „Tydzień z Edmundem”, według wychowawczego programu błogosławionego Edmunda. Nie brakuje tam wtedy wspólnej zabawy, pikniku. Każdy taki wyjazd jest okazją do przeprowadzenia katechezy również z młodzieżą i dorosłymi oraz możliwością odwiedzenia i wspólnej modlitwy z chotymi i starszymi.
Przyjazd sióstr do Kazachstanu przypadł na bardzo trudne warunki bytowe ludności, ze względu na kryzys gospodarczy i ekonomiczny kraju. Wówczas pozamykano przedszkola najpierw we wioskach a następnie w miastach. W tym trudnym czasie Opatrzność Boża przyprowadziła do opuszczonych dzieci Siostry Służebniczki, których charyzmatem jest prowadzenie ochronek dla dzieci przedszkolnych wg programu wychowawczego błogosławionego Edmunda. Już od 1995 roku siostry w Oziornoje zaczęły zajmować się grupą dzieci przedszkolnych. Ochronka po dzień dzisiejszy, choć od dwóch lat przy szkole utworzono mini odział przedszkolny. Dzięki pracy w ochronce siostry mają kontakt z rodzicami dzieci, którzy nie zawsze są katolikami. Dając świadectwo miłości i wiary pomagają im poznać i spotkać prawdziwego Boga. Pracą i modlitwą siostry upraszają u Boga by owocny dla Królestwa Bożego był ich misyjny trud. Ofiarują Bogu w codziennej Eucharystii cały misyjny trud i wszystkich ludzi do których ich Pan posłał.
W latach kryzysu ekonomicznego siostry dużo czasu i sił poświęcały pracy charytatywnej. Oprócz odzieży były transporty leków, które umieszczone w parafialnej aptece siostry wydawała potrzebującym. Do apteki przyjeżdżali ludzie z innych wiosek. Często sami Kazachowie z czysto kazachskich wiosek przyjeżdżali prosząc o pomoc medyczna i charytatywną. Ponieważ apteka znajdowała się tuż przy kościele, była więc okazja, by ludzie którzy przybywali ratować swoje ciało, mogli też usłyszeć o najlepszym lekarzu ludzkich serc i dusz. Mogli najczęściej po raz pierwszy w życiu pomodlić się do prawdziwego, żywego Boga. Dla większości z nich była to okazja po raz pierwszy przekroczyć próg świątyni i usłyszeć o kochającym nas Bogu, który na krzyżu oddał za nas życie. Po lekarstwa przyjeżdżali też lekarze z powiatu a nawet województwa. Charytatywna pomoc z zagranicy już dawno się zakończyła nie ma też apteki ale pracy siostrom nie brakuje. Tak jak za bł. Edmunda siostry chodziły do domów odwiedzając chorych i niosąc im potrzebną pomoc tak i dzisiaj ta forma pomocy jest dalej kontynuowana przez siostry. Odwiedzając chorych siostry modlą się z nimi, podtrzymują na duchu, często przygotowują do sakramentów.
Od 1999 roku w Oziornoje przeprowadzane są spotkania młodzieży tzw. Święto Młodzieży katolickiej z całego Kazachstanu, a w ostatnich latach z sąsiednich państw z południa gdzie siostry bardzo czynnie zaangażowane są w przygotowane tego wielkiego dla Kościoła i wioski wydarzenia. Na pięć sierpniowych dni mała wioseczka przemienia się w żywiołową, pełną energii, odmłodzoną wioskę kiedy to Pan Bóg przemienia i dotyka serca uczestników.
Michał Soska “Oziornoje – gwiazda w koronie Królowej Pokoju”
6 stycznia 2013
O położonej pośród bezkresnych stepów północnego Kazachstanu wiosce Oziornoje, liczącej nie więcej niż 600 mieszkańców, dowiedziałem się zupełnym przypadkiem od znajomego brata franciszkanina przebywającego w położonej w Beskidzie Śląskim pustelni zakonu. Brat akurat wybierał się na misję do tej położonej z dala od dróg i cywilizacji wioski, i dzięki niemu dowiedziałem się o tym niezwykłym miejscu, będącym narodowym sanktuarium Kazachstanu, jedną z 12 gwiazd w koronie Matki Bożej Królowej Pokoju i jedynym takim miejscem kultu maryjnego na terenie byłego ZSRR.
Choć Oziornoje leży pośród bezkresnych kazachskich stepów, to przybywają tu coraz liczniejsze rzesze turystów, a zwłaszcza pielgrzymów. Przybyli tu także Polacy w roku 1936, jednakże w zupełnie inny sposób. Kazachstan kojarzy się dla wielu Polaków przede wszystkim z stalinowskimi zsyłkami – i im też „zawdzięcza” swe powstanie wioska Oziornoje. Z zachodnich terenów Ukrainy, położonych przy granicy z II Rzeczpospolitą, a konkretnie z Tarnorudy w obwodzie Chmielnickim przez 2 tygodnie jechali mężczyźni, kobiety, starcy i dzieci w bydlęcych wagonach, bez zapasów żywności i środków do życia. Wysadzono ich w szczerym stepie, na którym nie było nic – ani domów, ani baraków, ani nawet drzew czy krzewów. Był tylko step, sięgający aż po horyzont.
Ci, co przybyli na początku lata, mieli jeszcze więcej szczęścia i więcej czasu, by przygotować się na zimę. Gorzej było z tymi, co przybyli jesienią, która tu zaczyna się wraz z wrześniem. Ludzie nie byli przyzwyczajeni do surowego klimatu (zimą mrozy sięgają tu 40 stopni), ani do monotonnego krajobrazu. Warunki życiowe były niezmiernie trudne: ludzie najpierw własnymi rękoma kopali ziemianki w stepie. Potem powstawały pierwsze chatynki z gliny i słomy, w których mieszkało po kilka rodzin. W pewnych okresach śmiertelność była tak duża (zwłaszcza wśród dzieci), że codziennie był jakiś pogrzeb. Przetrwać pozwalały jednak warunki duchowe: wiara (deportowana ludność z domów brała z sobą modlitewniki, ikony) i umiłowanie ojczyzny, z której tak brutalnie zostali wyrwani. Ludzie modlili się, choć było to surowo zabronione przez władze sowieckie.
Drastyczne pogorszenie sytuacji nastąpiło w roku 1941, po agresji niemieckiej na ZSRR. Z wiosek Kazachstanu wszystko rekwirowane było na potrzeby frontu. Ludzie cierpieli głód. Swe prośby o pomoc mieszkańcy wstawiali za pośrednictwem Maryi – i odpowiedzą Bożej Opatrzności stało się jezioro. Dokładnie 25 marca 1941, w święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny, rozpoczęła się odwilż. Śniegu było bardzo dużo, i w pewnym miejscu utworzyło się jezioro. Ku zdziwieniu wszystkich szybko stwierdzono, że w jeziorze tym pojawiły się ryby – i to w takich ilościach, że stały się one ratunkiem nie tylko dla mieszkańców Oziornoje, ale i okolicznych wiosek, z których ludzie przyjeżdżali ciężarówkami i całymi sieciami z małego jeziorka wyławiali roby. Był to cud, który uratował setki ludzi od śmierci głodowej. Jezioro pojawia się okresowo na wiosnę do dzisiaj, potem znów wysycha – nigdy nie osiąga jednak już takich rozmiarów, jak w latach wojennych, i nigdy nie stwierdzono w nim więcej obecności ryb. Dzisiaj na jego wysuszonym dnie stoi kolumna z figurą Matki Bożej z siecią i rybami – poświęcona przez Jana Pawła II w 1997 roku w Polsce i przywieziona przez pielgrzymów.
Mieszkańcy Oziornoje w czasach ZSRR, już po odwilży roku 1956, jeździli na nabożeństwa do oddalonego o ponad 70 km Krasnoarmiejska: wyruszali w sobotę, by wrócić w niedzielę wieczorem. Dopiero pierestrojka umożliwiła jednak otwarte domaganie się budowy kościoła w Oziornoje. Miejscowe władze nie chciały na nią wyrazić zgody; pomogła dopiero delegacja mieszkańców do Moskwy, bezpośrednio do Komitetu Centralnego.
Zgodę uzyskano – w maju 1990 ruszyły prace budowlane. Kościół budowali sami mieszkańcy: bez inżynierów, architektów, ekip budowlanych. Najpierw łopatami wykopali doły pod fundamenty. Murarzom nawet najstarsze kobiety nosiły cegły. W tym czasie do Oziornoje przyjechał ks. Tomasz Peta z diecezji gnieźnieńskiej, wieloletni proboszcz tej parafii, a obecnie arcybiskup metropolita w Astanie. Był on jednym z dwóch kapłanów, którzy jako pierwsi przyjechali na stałe do Kazachstanu spoza Związku Radzieckiego.
9 sierpnia 1992 roku podczas podróży do Kazachstanu prymas Polski kardynał Józef Glemp poświęcił ściany wznoszonego kościoła. W 1993 r. arcybiskup Jan P. Lenga dokonał jego konsekracji. Jeszcze w czasie trwania prac budowlanych, 14 grudnia 1991 r., o. Nico Hogland z Holandii ofiarował powstającej świątyni figurę Maryi, prosząc, by patronką tej wspólnoty była Matka Boża Królowa Pokoju. Tytuł ten ma szczególne znaczenie na tej ziemi, która była świadkiem wielu tragedii, nieszczęść, łez i bólu niewinnych ludzi. Dlatego też w roku 1994 bp Lenga ogłosił Matkę Bożą Królową Pokoju główną patronką Kazachstanu i Centralnej Azji. Podczas pielgrzymki w 2001 r. akt ten potwierdził Jan Paweł II, nazywając Oziornoje wprost „sanktuarium narodowym kazachstanu” (od tego czasu cieszy się on w Kazachstanie ogromnym autorytetem i uznaniem zarówno wśród chrześcijan, jak i muzułmanów i osób niewierzących, będąc powszechnie uznawanym za świętego). W ostatnich latach duchową siłę tego sanktuarium, tak mocno związanego z Polską, wzmocnili także ojcowie benedyktyni z Szwajcarii oraz siostry karmelitanki z Częstochowy. W 1998 roku na Wołyńskiej Sopce, niewielkim wzgórzu obok Oziornego, postawiono 12-metrowy krzyż – pomnik ku czci wszystkich ofiar represji w Kazachstanie. W myśl założeń autorów ramiona krzyża skierowane są na Fatimę i Hiroszimę – dwie skrajności, które mogą spotkać ludzkość. Na cokole krzyża umieszczono poświęcone przez ks. kard. Józefa Glempa, Prymasa Polski, tablice w czterech językach: kazachskim, rosyjskim, polskim i niemieckim. Zawierają one słowa modlitwy: Bogu – Chwała; Ludziom – Pokój; Męczennikom – Królestwo Niebieskie; Narodowi Kazachstanu – Wdzięczność; Kazachstanowi – Rozkwit. Od 1999 r. co roku, w sierpniu, odbywają się tu spotkania katolickiej młodzieży Kazachstanu – przybywa wówczas od 250 do 500 osób, które często pokonać muszą nawet kilka tys. km. Raz na 4 lata spotkania te mają charakter międzynarodowy, wówczas przybywają do Oziornoje młodzi ludzie z Kazachstanu, Kirgizji, Uzbekistanu, Tadżykistanu i Turkmenii, a także Francji, Szwajcarii, Polski, Niemiec i Słowacji. Powstanie kościoła w Oziornem, i fakt, że mimo gospodarskiej metody jego budowy stoi do dzisiaj, wierni uznają za drugi cud w Oziornem.
Obecnie, od sierpnia 2012 sanktuarium w Oziornoje włączone zostało w łańcuch modlitw o pokój na świecie, i stało się jedną z 12 gwiazd w koronie Matki Bożej Królowej Pokoju. Przedsięwzięcie to związane jest z powstałym z inicjatywy Piotra Ciołkiewicza, przy wsparciu Stowarzyszenia „Communita Regina della Pace” (Stowarzyszenie Kólowej Pokoju), a wykonanym w pracowni gdańskiego artysty Mariusza Drapikowskiego, ołtarzem do adoracji Najświętszego Sakramentu wraz z monstrancją. Dzieło to powstało jako spełnienie testamentu Papieża Jana Pawła II, który wielokrotnie prosił, by trwać na modlitwie w intencji o pokój w ludzkich sercach i na całym świecie. Zanim dzieło to dotarło do Jerozolimy, wierni modlili się przed nim na Jasnej Górze w Częstochowie, w Warszawie, Krakowie, Łodzi, Radomiu, Krzeszowie, jak i w katedrze w Kolonii, oraz w sanktuarium maryjnym w Altötting w Bawarii. Benedykt XVI w Watykanie pobłogosławił osobiście zarówno sam ołtarz, jak i wszystkich, którzy podejmą krucjatę modlitwy o pokój na świecie. Gdy tryptyk dotarł do Jerozolimy, u twórców pojawiła się myśl kontynuacji tej idei, aby powstały kolejne centra modlitwy w intencji pokoju na świecie. By tak, jak gwiazdy otaczają apokaliptyczny wizerunek Maryi, modlitwą płynącą z różnych części świata objąć całą ludzkość. Planuje się, by po Jerozolimie, Częstochowie i Guadelupe ołtarz adoracji dotarł także do Oziornoje.
Kazachstan jest krajem misyjnym i podlega kongregacji ewangelizacji narodów. Chrześcijanie stanowią tu około 20-30 %, w tym katolicy jedynie 2 %. Jeszcze 20 lat temu było ich kilkakrotnie więcej, lecz po uzyskaniu niepodległości przez Kazachstan (jako ostatnia z republik dawnego ZSRR) 2 miliony ludzi opuściły ten kraj, w tym kilkaset tysięcy katolików. Począwszy od stalinowskich zsyłek i deportacji, katolicyzm w tym kraju silnie związany jest z Polakami. Także dzisiaj na około 100 kapłanów, 30 to Polacy, podobne proporcje panują wśród około 80 sióstr zakonnych.
Michał Soska
http://diarium.pl/2013/01/oziornoje-%E2%80%93-gwiazda-w-koronie-krolowej-pokoju/